Pniżej znajdują się wywiady:
1. Absolwentką Martą Wysokińską
2. Nauczycielem p. Zofią Frąckiewicz
Wywiad z Martą Sidorczuk - Wysokińską
- Naukę w Szkole Podstawowej w Rogoźnicy rozpoczęłam w 1992 roku. W wyniku nowej reformy systemu oświaty, jaką było wprowadzenie 3-letniego gimnazjum, mury szkoły opuściłam w 2001 roku.
- Tak, lubiłam chodzić do szkoły. Szkoła była dla mnie drugim domem. Czas spędzony w niej wspominam bardzo pozytywnie. W szkole zawsze panowała przyjazna atmosfera. Nauczyciele byli wymagający, a jednocześnie życzliwi.
- Moimi ulubionymi przedmiotami były język polski, biologia, w-f, geografia.
- Lubiłam wszystkich nauczycieli. Każdy z nich, swoją postawą i zaangażowaniem w naszą edukację i wychowanie, starał się przekazać nam wiedzę w jak najlepszy sposób. Szczególnie miło wspominam państwa Alicję i Stanisława Kąkol, państwa Bogumiłę i Andrzeja Małek, panią Barbarę Iwaniuk, panią Magdalenę Budziszewską.
- Nasza szkoła była ogromnym obiektem, a znajdujące się w niej sale, dość duże. Pomieszczenia te były dobrze wyposażone, mieliśmy możliwość korzystania z dodatkowych pomocy dydaktycznych. Nauczyciele dbali o wystrój klas, a nasze panie sprzątaczki zawsze o to, by nie brakowało w nich kwiatów.
- Tak, były. Chętnie udzielałam się w samorządzie uczniowskim. Mogliśmy się również wykazać zdolnościami redaktorskimi, pisząc artykuły do gazetki szkolnej. Dodatkowo, prężnie działał u nas sklepik szkolny. Dzięki inicjatywie naszego pana od matematyki, mogliśmy ćwiczyć swoje zdolności matematyczne, będąc w nim sprzedawcami. Poza tym, prowadzone były kółka muzyczne oraz SKS-y.
- Tak, brałam udział w konkursach: recytatorskich, ortograficznych, sportowych.
- Tak, ponieważ mile wspominam zarówno nauczycieli, jak i koleżanki i kolegów z klasy oraz całą szkołę. Był to okres w moim życiu, który spędzałam beztrosko i bez dodatkowych obowiązków. W szkole czułam się bezpiecznie. Moim zadaniem była nauka.
- Byłam dobrą uczennicą. Zdarzały się jakieś małe, niewinne wybryki typu wagarowanie.
- Pamiętam, że w życie szkoły angażowali się zarówno nauczyciele, uczniowie, jak i rodzice. Przy okazji ważnych uroczystości, czy apeli szkolnych cała lokalna społeczność mogła w nich uczestniczyć. Podobnie jak teraz, w szkole były organizowane wycieczki, wyjścia w plener, bale karnawałowe.
- Oczywiście, przecież to w szkole w Rogoźnicy uczyłam się pisać, czytać i liczyć. Poznawałam tam pierwsze zasady współżycia w grupie rówieśniczej. Podstawowe i najważniejsze umiejętności, zdobyłam dzięki rogoźnickiej szkole.
- Zostałam nauczycielką. Wyboru zawodu dokonałam już na wczesnym etapie edukacji. Jako uczennica klas początkujących, zainspirowałam się pracą moich wychowawców. Bacznie przyglądałam się ich poczynaniom i to doprowadziło do takiej, a nie innej decyzji.
- Tak, mam kontakt zarówno z moimi nauczycielami, jak i rówieśnikami ze szkolnej ławki.
- Tak, wraz z moimi dziećmi zdarzało mi się uczestniczyć w Festynach Rodzinnych, organizowanych na terenie szkoły.
- Szkoła podstawowa była dla mnie solidnym fundamentem do dalszego rozwoju.
.......................................................................................................................
mgr Zofia Frąckiewicz Międzyrzec Podlaski, 05.05.2019r. emerytowany nauczyciel
Publicznej Szkoły Podstawowej
im. Janusza Kusocińskiego w Rogoźnicy1. Jak wyglądały początki pracy Pani w szkole?
Pracę rozpoczynałam na wsi w niepełnej szkole podstawowej (oddziały 1-4) w rodzinnej miejscowości Przychody. Budynek przeznaczony na szkołę był mały (2 sale lekcyjne), brakowało pokoju nauczycielskiego, sekretariatu. Funkcjonowało ogrzewanie piecowe, sanitariaty były na zewnątrz, nie prowadziliśmy stołówki. Wszystkie zajęcia artystyczne np. technika, plastyka, muzyka odbywały się w klasach łączonych (I-II, III-IV). Natomiast język polski, matematyka prowadzone były oddzielnie. Ze względu na brak pomieszczeń zajęcia odbywały się zmianowo. Klasy były mało liczne (7-10 osób). Atmosfera w tak małej szkółce była prawie jak w rodzinie. Wszyscy się znali i wzajemnie sobie pomagali, cieszyli się z sukcesów i smucili z niepowodzeń. Trudnością, która utkwiła mi w pamięci, był nacisk rodziny na ocenianie („przymruż oko, to nasz sąsiad, kuzyn, znajomy”).
2. Jakie wydarzenie utkwiło Pani w pracy zawodowej w rogoźnickiej szkole?
Wiele wydarzeń podczas mojej pracy było niepowtarzalnych i ciekawych. Utkwiła mi w pamięci pewna wycieczka, której byłam kierownikiem. Wspólnie z koleżankami z nauczania początkowego w pewien wiosenny dzień pojechaliśmy do Warszawy (ok. 40 uczestników), aby pokazać naszym wychowankom niektóre ciekawe miejsca naszej stolicy. Wszystko było dokładnie zaplanowane i nic nie wskazywało na to, że plany ulegną zmianie. Wyruszyliśmy o zaplanowanej godzinie, uczestnicy byli radośni i zadowoleni. Po ok. dwugodzinnej jeździe w Starej Miłosnej tuż przed Warszawą, kierowca poinformował, że ma awarię pojazdu i nie może dalej jechać. Zjechał na parking i rozpoczęło się szukanie pomocy, konsultacje z bazą i dyrekcją PKS w Międzyrzecu Podlaskim. Liczna grupa dzieci, która wysiadła z autobusu, szybko zaczęła się nudzić i wykorzystywać swoje pomysły podczas oczekiwania. Opiekunowie robili wszystko aby zapewnić bezpieczeństwo. Po rozmowie kierowcy z osobami odpowiedzialnymi z PKS okazało się, że mamy czekać aż przyjadą mechanicy z Międzyrzeca Podlaskiego i naprawią awarię autobusu. Jako kierownika wycieczki bardzo mnie to zaniepokoiło ponieważ nie mogłam realizować planu wycieczki (straciły aktualność wykupione bilety). Przeprowadziłam rozmowę z dyrektorem PKS, prosząc o podstawienie sprawnego autobusu i przewóz dzieci do wyznaczonego miejsca (a w tym czasie naprawę pojazdu). Autobusy PKS kursowe, które przyjechały rano, stały na przystanku w Warszawie czekając na popołudniowy kurs do Międzyrzeca Podlaskiego. Po wielu prośbach autobusy przyjechały, opiekunowie i dzieci przepakowali się do dwóch mniejszych pojazdów. Okazało się, że kierowcy znają tylko drogę w Warszawie, którą jeżdżą codziennie i w inne miejsca obawiają się jechać. Po wielu trudnościach dotarliśmy do celu.
3. Jak wyglądała szkoła, gdy zaczynała Pani pracę tutaj?
W związku z reorganizacją szkół, która była prowadzona przez Inspektora Oświaty gminy Międzyrzec Podlaski, moja szkoła w Przychodach uległa likwidacji. Nauczycieli tej szkoły zatrudniono w innych placówkach – ja trafiłam do Rogoźnicy. Była to szkoła różniąca się od mojej pod każdym względem: wielkością budynku, ilością dzieci i nauczycieli. Każdy nauczyciel miał przyporządkowaną jedną grupę uczniów i salę lekcyjną, którą zmieniało się po każdym roku nauki. Po pewnym czasie sale przyporządkowano poszczególnym nauczycielom (zmieniało się tylko ławki i krzesełka, dopasowując do wzrostu dzieci). Każdy nauczyciel dbał o swoje miejsce pracy. Pomoce i dekoracje były wykonywane ręcznie, starannie przechowywane, aby służyły jak najdłużej.
4. Jak oceniłaby Pani młodzież wtedy i dziś?
Młodzież dawniej była bardziej skromna, chętna do nauki w szkole i udziału w różnych zajęciach dodatkowych. Więcej radości przynosiła z domu i tym dzieliła się ze swoimi rówieśnikami. W zajęciach dodatkowych chętnie udzielali się rodzice, wzbogacając je własnymi pomysłami, pracą, a nawet wspierając finansowo. Rodzice też wykonywali niektóre prace konserwatorskie, np. malowanie sal lekcyjnych, przygotowywali dekorację, szyli z własnych materiałów stroje potrzebne do przygotowywania inscenizacji.
5. Jak wyglądały kiedyś przerwy międzylekcyjne?
Podczas przerw międzylekcyjnych uczniowie rozmawiali między sobą i z nauczycielem dyżurującym. Grali w różne gry np. gumę, piłkę. Wychodzili na boisko szkolne, na plac zabaw.
6. Jakie rady mielibyście Państwo dla swoich młodszych kolegów obecnie uczących w naszej szkole
Aby właściwie realizowali swoje powołania, z uwzględnieniem zasady, że „dobro dziecka jest najwyższą wartością” i wiąże się nie z ilością zarabianych pieniędzy, (choć dobrze jest żeby i w ten sposób nauczyciel był doceniony) ale z sukcesami ich wychowanków. Istotne jest też kształtowanie u podopiecznych właściwych postaw wobec otaczającego świata i szacunku do określonych wartości. Ta potrzeba jest obecnie jeszcze ważniejsza, gdy uczniowie coraz mniej znajdują oparcie i wzorzec we własnych rodzinach (rodziny niepełne, rozbite, rodzice dłużej przebywający poza domem, wyjeżdżający za granicę w pogoni za pieniędzmi i dobrobytem).
7. Czego życzyłaby Pani uczniom i nauczycielom z okazji 100 rocznicy powstania naszej szkoły?
„Powodzenia w misji Nauczyciela. Niech nikt się wątpić nie ośmiela, że praca nauczyciela z
powołania warta jest wielkiego uznania. Bo cenna bardziej niż inne prace, choć mniejsze z niej czasem wychodzą kołacze”
Z okazji jubileuszu 100-lecia Publicznej Szkoły Podstawowej im. Janusza Kusocińskiego w Rogoźnicy składam całej społeczności szkolnej serdeczne życzenia i gratulacje. Gratuluję dotychczasowych osiągnięć i kształtowania wielu pięknych tradycji. Życzę, aby kolejne lata funkcjonowania szkoły przynosiły same sukcesy, mądrość oraz satysfakcje z bardzo dobrze spełnionych obowiązków.
Uczniom życzę, aby czas spędzony w szkole wspominali zawsze z sentymentem, a zdobyta wiedza i umiejętności stanowiły dla nich klucz otwierający drogę do dalszego rozwoju.
8. Proszę dokończyć zdanie: „ Szkoła podstawowa była dla mnie...”
Szkoła podstawowa była dla mnie drugim domem po rodzinie, przeżywałam w niej razem ze swoimi wychowankami ich radości i smutki.
.........................................................................................................................